Nareszcie nadszedł 19 maja – dzień, w którym pojechaliśmy
na upragnioną wycieczkę! Wszyscy uczestnicy (mamy na myśli uczniów klas 2c,
2f, 2g, 2h oraz opiekunów, czyli panią Teresę Radwańską i panów Piotra
Sieradzkiego, Janusza Piotrowskiego i Wacława Bojarskiego) zebrali się na
Okęciu o godz. 600.
Naszym pierwszym celem był pieniński szczyt Trzy Korony. Na miejsce
dojechaliśmy około godziny 10 i od razu wyruszyliśmy w trasę, która
hmmm...do zbyt łatwych nie należała ; ) Zmęczyliśmy się ogromnie, spociliśmy
się jeszcze bardziej, ale w końcu każdy z nas postawił swą stopę na
szczycie. Widok na wijący się niczym wąż boa Dunajec i poszarpane
szczyty Tatr, zapierał dech w piersiach! Jaka szkoda, że było tam tak wielu
turystów i musieliśmy szybko opuścić to cudowne miejsce...Ale mówi się
trudno, zresztą pewnie nie wytrzymalibyśmy tam zbyt długo, bo, jakby to
powiedzieć, był to straszliwy wygwizdów.
Po trudzie wchodzenia i schodzenia z góry, przyszedł czas na nieco bardziej
relaksujący element wycieczki, mianowicie spływ Dunajcem. Podczas tej
2-godzinnej eskapady, płynęliśmy specjalnymi tratwami (których było w sumie
4) popychanymi przez tzw. flisaków, odzianych w tradycyjne stroje. Ubaw
mieliśmy przedni, choć bez szczególnych przygód. Podziwialiśmy pienińskie
krajobrazy, także po stronie słowackiej i robiliśmy mnóstwo jajcarskich
zdjęć. Było naprawdę fajnie.
Potem pojechaliśmy nad Zalew Czorsztyński i do zamku w Niedzicy.
Niestety było już za późno żeby go zwiedzić. Udaliśmy się więc do Białego
Dunajca na nocleg. Odnośnie ośrodka, w którym przyszło nam spać...cóż,
zdania są podzielone. Nie było chyba aż tak źle. W gruncie rzeczy mieliśmy
ciepłą wodę, ciepłe posiłki i miejsce do spania. Nie ma co narzekać.
Pierwsza noc jak zwykle nie była szczególnie udaną dla opiekunów. Pomimo
zmęczenia, co tu dużo mówić, daliśmy czadu (a już sami się domyślcie na czym
ten czad polegał : P )
Relacja: Małgorzata Piskadło i Miosława Lewińska z kl. 2c |