Dzień pierwszy 
 1 czerwca 2005 r. - środa

Ania Zubik, Ola Ryś i Magda Grządziel

    
Tego dnia o godzinie 545 na parkingu koło cerkwii, klasy 1a i 2b zebrały się, aby odbyć wycieczkę do Krakowa i okolic. Po zajęciu miejsc, o godzinie 600, wyruszyliśmy w naszą podróż.
     Każdy z nas był podekscytowany i nie mógł już doczekać się na dotarcie na miejsce. W autokarze jak zawsze było wesoło, co prawda niektórzy przespali większość drogi, ale reszta znalazła, coś ciekawego do roboty.
     Pokonaliśmy drogę bez żadnych przeszkód, robiąc kilka przystanków.
     Przed godziną 1200 znaleźliśmy się w Oświęcimiu, przed bramą obozu zagłady w Auschwitz. Zanim weszliśmy do muzeum, kążdy z nas zjadł bardzo dobry obiad.
     Podzieliliśmy się na dwie grupy (podział zostałdokonany na klasy) i rozpoczęliśmy zwiedzanie. Wszystko co zobaczyliśmy wywarło na nas ogromne wrażenie. Myślimy, że jeszcze długo będziemy to pamiętać. Dzięki naszej Pani przewodnik, stało nam się bliższe cierpienie, nędza, głód i prześladowanie jakie doznali skierowani do obozu ludzie. Nie zwracano uwagi na wiek - nawet małe dzieci poddawane były torturom, kierowane na śmierć w komorach gazowych.
     To była dla nas bardzo pouczająca lekcja. W trakcie zwiedzania przejechaliśmy do obozu w Brzezince (Birkenau). Był on naprawdę przerażająco duży. Zobaczyliśmy na własne oczy jak wyglądała naprawdę straszna, codzienna rzeczywistość obozowa. Warunki życia nie pozwalały na zaspokajanie nawet najbardziej elementarnych potrzeb.
     Nasza wizyta tam miała przypomnieć, że człowiek z drugim człowiekiem jest równy. To co działo się tam niejednokrotnie powtarza się na świecie dziś. Taka tragedia jest odległa co prawda od nas, ale dotyka tysiące ludzi na całym świecie.
     Następnie wszyscy wsiedliśmy do autokaru i pojechaliśmy na miejsce naszego noclegu. Po zakwaterowaniu, wypakowaliśmy się, a następnie poszliśmy na kolację. Nasi wspaniali opiekunowie nie zapomnieli o naszym święcie. Zaraz po kolacji, każde "dziecko" dostało upominek w postaci loda.
     Po zakończonej kolacji i całym męczącym dniu, rozładowywaliśmy emocje grając w "ziemniaka". Do gry przyłączyli się prawie wszyscy. Pani Koczeń była po prostu niepokonana.
     Około godziny 2200 weszliśmy do ośrodka i zajęliśmy miejsca w "swoich pokojach".  A potem już tylko to co najlepsze na wycieczkach... Nie przespana noc i zabawa do białego rana...