DZIEŃ 1
Poniedziałek (9 czerwca 2008 r.)

Wszyscy podróżnicy przybyli na sanockie Okęcie na godzinę 8.00 (bo tak umówiliśmy się). Kiedy autokar przyjechał, sprawnie sprawdziła go policja, po czym wsiedliśmy z uśmiechami na twarzach zajmując kolejne miejsca – wsiadając: dziewczyny 2c, dziewczyny 1f, chłopcy 1f i chłopcy 2c – z czego jestem bardzo zadowolona. Po godzinie jazdy pięknymi drogami, znaleźliśmy się w Kulasznem, gdzie znajduje się greko-katolicka cerkiew oraz grób słynnego w tamtych stronach artysty Jędrka Połoniny. Po krótkim obejrzeniu obiektu i (obowiązkowo) zrobieniu pamiątkowego zdjęcia wsiedliśmy z powrotem do autobusu i ruszyliśmy w stronę Komańczy. Mieliśmy szanse oglądać bajecznie zielone stoki Bieszczad, gdy pogoda dopisywała. O godzinie 10.00 byliśmy już na miejscu. Po ustaleniu kto – gdzie śpi zabraliśmy swoje bagaże i zdecydowanym, radosnym krokiem udaliśmy się w stronę domków bądź pokoi w ośrodku. Tak jak wspominałam wcześniej harmonogram był bardzo napięty, więc już o godzinie 12.00 w przygotowanym miejscu zebraliśmy się wszyscy, gdzie bawiąc się przygotowywaliśmy się do wieczornego ogniska, Pan Janusz Piotrowski w dziewczynami z 1f przygrywali nam na gitarach, a Pan Wacław Bojarski wymyślał zabawy, przy których nawet najwięksi „twardziele” przełamywali się i bawiliśmy się wszyscy razem. Jednak nie poszłoby to tak sprawnie gdyby nie opiekunowie, którymi były: Pani Beata Fedak, Pani Maria Trzeciak i Pani Marta Łukaszewicz. O godzinie 14.00 zjedliśmy pyszny obiad po czym wyruszyliśmy na spacer po okolicy. Obowiązkowo zostały sprawdzone buty wszystkich uczestników wyprawy. Idąc lasem i polnymi dróżkami doszliśmy do platformy widokowej w Komańczy, następnie zobaczyliśmy prace przy odbudowie cerkwi (w tej miejscowości), która spaliła się jakiś czas temu. Wracając drogą (powiedzmy częściej uczęszczaną) wstąpiliśmy do sklepu, gdzie każdy zjadł loda. Należało nam się po takiej wyprawie. Około godziny 18.00 wróciliśmy do schroniska. Wszyscy szybko i sprawnie się umyli i o godzinie 19.00 zasiedliśmy do wspólnej kolacji. Po posiłku do godziny 21.00 mieliśmy czas wolny, bo na tą właśnie godzinę zaplanowano ognisko. Kiedy wszyscy przybyli w określone miejsce o umówionej porze zagraliśmy w kilka gier. Teraz już nie pamiętam jak się nazywały, ale generalnie były to fajne wygłupy. Nie wiem dlaczego po tych zabawach prawie wszyscy się rozeszli nie zostając na ognisko. Widząc co się dzieje ja (Ania Fedak) i moja koleżanka Natalia Mierzwiak postanowiłyśmy rozbawić trochę towarzystwo… Wydaje mi się, że dobrze nam to poszło, gdyż reakcje były bardzo ożywione, a i coraz więcej osób dochodziło do kręgu przy ognisku. I tak po zwariowanym dniu nastała pierwsza (niezapomniana) noc w Komańczy… Tego nie da się opisać, to trzeba było poczuć.

Ania i Izia